Sileshow |
Administrator |
|
|
Dołączył: 16 Gru 2005 |
Posty: 81 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Czy Metroplan wybuduje w Legnicy kolejny Park Przemysłowy?
Czy będzie park?
- Od prawie dwóch miesięcy mam na biurku ofertę od potencjalnego inwestora niemieckiego, który chciałby wybudować u nas park technologiczny – powiedział „Konkretom” prezes LSSE S.A. Ryszard Gibuła. - Inwestor ten wykorzystuje doświadczenia krajów Europy Zachodniej, gdzie podobne parki już powstają. Dla Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej byłoby to pierwsze tego typu doświadczenie, choć zmierzające w tym samym kierunku co mój pomysł, który od półtora roku próbuję realizować w Lubinie: pobudować hale i wydzierżawiać je małym i średnim przedsiębiorcom niemieckim, którzy dostaną zezwolenie na działalność gospodarczą w strefie.
Niestety, inwestor z Niemiec zupełnie nie interesuje się Lubinem. Uważa, że tylko lokalizacja w Legnicy da gwarancję, że w Niemczech znajdą się chętni, przeniosą do tych hal produkcję i zatrudnią prawie 3,5 tys. ludzi w ciągu pięciu lat, a w zamian będą korzystać z ulg inwestycyjnych. Na dodatek inwestor interesuje się tylko terenami w pobliżu obwodnicy i autostrady, dobrze skomunikowanymi i zurbanizowanymi.
Oferta wpłynęła na początku października, ale rozmowy w tej sprawie prezesa Gibuły z niemieckim inwestorem trwały już od kilku miesięcy.
- Spotykaliśmy się i dyskutowaliśmy m.in. w Niemczech – mówi prezes Gibuła – na targach inwestycyjnych w Monachium, Hamburgu i Kolonii oraz w Berlinie, gdzie znajduje się siedziba tego inwestora.
Inwestor, którego nazwy prezes Gibuła nie może ujawniać, chce kupić aż 35 ha gruntów, najlepiej w Legnickim Polu lub w Legnicy, koniecznie w pobliżu autostrady. Niestety, w Legnicy nie ma już wolnych terenów w granicach strefy, a inne tereny inwestycyjne w mieście nie są własnością LSSE.
Brakuje działki
– Mogłyby one być przedmiotem negocjacji pomiędzy inwestorem a prezydentem Legnicy – mówi Ryszard Gibuła. - Rozmawiałem już o tym z prezydentem Tadeuszem Krzakowskim. Zainteresował się tą propozycją i spotka się z inwestorem prawdopodobnie na początku grudnia.
Jak się jednak wydaje, Legnica nie będzie w stanie sprostać potrzebom inwestora. Miasto dysponuje wprawdzie wolnymi działkami w oczekiwanym przez Niemców rejonie, ale są one stanowczo za małe. Jedna z działek przy obwodnicy (rejon ulic Boiskowej i Myśliwskiej oraz alei Zwycięstwa) ma tylko 15,1 ha, druga (przy skrzyżowaniu obwodnicy zachodniej z ul. Złotoryjską zaledwie 9,04 ha, i to na dodatek w dwóch kawałkach. Także wolny teren obok lotniska jest zbyt mały, ma 13,6 ha powierzchni.
Odpowiednio duża działka znajduje się w podstrefie „Legnickie Pole”, ale także nie wchodzi w rachubę, i to z kilku powodów.
Pat w Legnickim Polu
- Jesteśmy w sporze z Agencją Nieruchomości Rolnych dotyczącym warunków zbycia tych terenów, które są własnością agencji i metody ich wycen – wyjaśnia prezes Gibuła. - Spór trwa już prawie rok i aktualnie jest w arbitrażu w Warszawie.
ANR zarzuciła dotychczasowym wycenom gruntów w „Legnickim Polu” błędy metodologiczne. Uważa, że rzeczoznawca powinien ująć w wycenie także strefy ochronne gazociągów, choć nie są one przydatne dla celów inwestycyjnych.
- Agencja nie chce zostać z odłogiem w postaci tych stref – mówi Ryszard Gibuła. – Chce więc skorzystać z prawa silniejszego i narzucić inwestorom kupno działek pełnowartościowych wraz z działkami inwestorom niepotrzebnymi.
„Legnickie Pole”, jako miejsce pod park technologiczny, ma jeszcze jedną wadę: na możliwość kupna tam działek pod inwestycje czeka długa kolejka chętnych z całej Europy. Inwestorzy reprezentujący różne gałęzie przemysłu już teraz deklarują chęć zainwestowania około 80 mln euro i stworzenie co najmniej tysiąca miejsc pracy. Na razie to ci inwestorzy, dziwiący się, że już rok muszą czekać na możliwość kupna działki na terenie, który właśnie dla nich został stworzony, będą mieli tutaj pierwszeństwo.
Niemiecki projekt budowy parku technologicznego jest wystarczająco duży, aby można było ubiegać się u ministra gospodarki o ustanowienie nowej podstrefy LSSE, bez konieczności zmniejszania pozostałych jej podstref. Istotne jest, że żadna z ofert na „Legnickie Pole”, rozpatrywana oddzielnie, nie spełnia kryteriów inwestycyjnych (powyżej 40 mln euro) i zatrudnieniowych (powyżej 500 miejsc pracy).
Wójtowie nie chcą
Nową podstrefę można by ustanowić w Legnicy albo w innym atrakcyjnym rejonie autostrady lub obwodnicy zachodniej.
- Zrobiliśmy rozpoznanie wśród gmin leżących przy autostradzie, a ostatnio także (zainspirowani przez „Konkrety” w Krotoszycach i Miłkowicach, więc w gminach z bardzo dużym bezrobociem przylegających do obwodnicy – mówi prezes Ryszard Gibuła. – Miesiąc temu rozmawiałem telefonicznie z wójtami tych gmin, starając się ich zainteresować tą, jak mi się wydaje, bardo korzystną dla nich ideą. Po tej rozmowie wójt Krotoszyc Stanisław Warchoł udostępnił mi materiały dotyczące terenów przylegających do autostrady, natomiast do dzisiaj nie uzupełnił ich o rejon obwodnicy, choć się do tego zobowiązał. Od wójta Miłkowic Waldemara Kwaśnego nie mam żadnej odpowiedzi. Ale jeszcze nie jest za późno. Jeśli otrzymam niezbędne informacje do czasu przyjazdu inwestora, to szanse na inwestycję wzrosną.
A może spółka?
W Legnicy ceny gruntów pod inwestycje przy obwodnicy sięgają 120 zł za metr kwadratowy. Na lotnisku są nieco tańsze – 80 zł. LSSE S.A. swoje najatrakcyjniejsze działki sprzedaje dwa, trzy razy taniej.
- Oferowanie tak drogich gruntów mija się z celem – uważa Ryszard Gibuła. – Można się tylko narazić na uśmiech inwestora, ewentualnie na jakiś przykry komentarz związany z tym, że w Republice Czeskiej czy na Węgrzech atrakcyjnie zlokalizowane działki są o wiele tańsze. Rozumiem władze Legnicy, że nie chcą działek sprzedawać taniej niż je wycenił rzeczoznawca, bo mogłyby zostać posądzone o interesowność. Dlatego uważam, że jedynym wyjściem jest powołanie na potrzeby takiego projektu spółki samorządu i inwestora, do której samorząd wniósłby grunty w aporcie, zgodnie z ich wartością określoną przez rzeczoznawcę. Nikt nie chce sprzedać gruntu taniej, bo się boi, że zostanie posądzony o interesowność. Spółka jest jedynym wyjściem.
Niezrozumienie
Czasu do przyjazdu inwestora na decydujące rozmowy jest bardzo mało i z każdym dniem coraz mniej. Na razie wydaje się, że gdy przyjedzie, to nie będzie z nim o czym rozmawiać. LSSE S.A. chciałby, ale nie dysponuje odpowiednimi gruntami, więc liczy na inicjatywę i pomoc samorządów. Legnica, która właśnie zajęła siódme miejsce w rankingu gmin przyjaznych inwestorom, też chciałaby, ale jej grunty inwestycyjne są za drogie. Krotoszyce i Miłkowice raczej nie chcą, skoro przez ponad miesiąc nie potrafiły dostarczyć niezbędnych dokumentów. Widać panowie wójtowie mają na głowie znacznie ważniejsze sprawy niż jakieś tam miejsca pracy dla mieszkańców swoich gmin i wpływy do budżetu.
W tej sytuacji należy zastanowić się, po co i dla kogo powołano LSSE. Wygląda na to, że w mniemaniu samorządowców nie po to, aby pomagać im w walce z bezrobociem.
- Legnicka Specjalna Strefa Ekonomiczna S.A. jest spółką o charakterze non profit, co oznacza, że ewentualne zyski nie są wypłacane akcjonariuszom w formie dywidendy, tylko reinwestowane: wszystkie wolne środki zawsze przeznaczone były na inwestycje w infrastrukturę – wyjaśnia prezes Gibuła. – Samorządy powinny być zainteresowane współpracą z nami, a jest odwrotnie – gdzie tylko się da, „kroją” nas podatkiem od nieruchomości. Jeśli zalegamy z płatnością, to za pośrednictwem urzędu skarbowego blokują nam konta. Tak zrobiła na przykład Gromadka, której z jeszcze niesprzedanych inwestorom terenów płacimy rocznie około 400 tys. zł podatków. Płacimy nawet podatek od nieruchomości za sieci wodne i kanalizacyjne doprowadzone przez nas do podstref. To jest totalne niezrozumienie roli, jaką pełni strefa.
Do przyjazdu przyszłego budowniczego parku technologicznego pozostało kilkanaście dni. Jeśli w Legnicy nic nie załatwi, to świat się dla niego na pewno nie zawali. Na miejsce swojej inwestycji bierze także pod uwagę Dzierżoniów. |
|