Sileshow |
Administrator |
|
|
Dołączył: 16 Gru 2005 |
Posty: 81 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Szczyt WTO: Gra biednymi o handel
ZOBACZ TAKŻE
• Szczyt WTO: Koalicja biednych przeciw bogatym (15-12-05, 20:09)
Maciej Kuźmicz, Hongkong 16-12-2005 , ostatnia aktualizacja 16-12-2005 22:12
Szczyt WTO w Hongkongu. Brazylia: stworzyliśmy pierwszą w historii koalicję krajów rozwijających się, by walczyć o prawa w handlu światowym. Unijni negocjatorzy mówią nieoficjalnie: to brudna taktyka, by wyrwać dla brazylijskich produktów jak najwięcej ustępstw w obniżaniu ceł
W piątek na szczycie Światowej Organizacji Handlu (WTO) w Hongkongu kraje najsłabiej rozwinięte i rozwijające się zjednoczyły się, by bronić swych gospodarczych interesów. Do koalicji weszło 110 krajów, które skupiają ponad 4,5 mld ludzi.
- To historyczny moment. Podajemy sobie ręce, żeby walczyć wspólnie o lepszy dostęp do rolnych rynków krajów bogatych, o prawo do rozwoju - mówił w piątek wieczorem "Gazecie" radosny Celso Amorim, minister spraw zagranicznych Brazylii. Ministrowie z krajów najbiedniejszych i rozwijających się padali sobie w ramiona i ściskali ręce.
Taktyka czy zjednoczenie?
Czego żąda nowa koalicja? Zniesienia dopłat eksportowych w krajach bogatych, zmniejszenia wsparcia wewnętrznego (np. dopłat dla rolników w UE) i otwarcia rynków na żywność np. z Brazylii, krajów Afryki, Ameryki Południowej.
Negocjacje w Hongkongu mają doprowadzić do zmniejszenia ceł i barier pozacelnych w handlu towarami rolnymi, pozarolnymi (np. maszynami) i usługami. Aby porozumienie weszło w życie, musi się na nie zgodzić prawie 150 państw. To trudne - kraje mają różne interesy, nie wyobrażają sobie kompromisu.
Brazylii udało się przekonać kraje biedne na forum WTO, że wspólnie uda im się wywalczyć to, na czym im zależy najbardziej, czyli dostęp do rynku rolnego krajów bogatych. - Musimy być solidarni w walce o dostęp do rynków rolnych. Jeżeli oznacza to starcie z Unią i USA, jesteśmy na nie gotowi - mówi "Gazecie" minister handlu Indonezji Mari Elka Pangestu.
Ale Unia ostrzega: nowa grupa to tylko zasłona dymna w negocjacjach. - Jeżeli nie będzie postępu w negocjacjach w obniżce ceł na towary pozarolne i w handlu usługami, nie ruszymy naszego rynku rolnego. Poza tym my zredukujemy nasze subsydia eksportowe, jeżeli USA, Kanada, Australia i Nowa Zelandia zniosą swoje. Na razie nie chcą nawet przyznać, że je mają! - wyjaśniał w piątek komisarz UE ds. handlu Peter Mandelson. I zagroził: - Widzę, że proces negocjacji cofa się, a nie postępuje. To źle rokuje dla najbiedniejszych.
UE przedstawiła swoją propozycję otwarcia rynku rolnego: średnio cła na towary rolne mają spaść z 23 proc. do poziomu 12 proc. M.in. z tego powodu import wołowiny z krajów rozwijających się ma wzrosnąć o 160 proc., eksport drobiu - spaść o 25 proc.
Ale G110 mówi: to za mało. Unia proponuje też bezcłowy i bezkontyngentowy dostęp do swego rynku krajom najbiedniejszym, czyli tam, gdzie dochód roczny na głowę jest niższy niż 750 dol. W WTO są 32 takie kraje, na świecie - 49.
Amerykanie z kolei nie chcą słyszeć o eliminacji swoich dopłat do bawełny - co roku to ponad 4 mld dol.
Czy alians 110 krajów może wywalczyć ustępstwa rolne? Dyplomaci unijni są sceptyczni. - Te 110 krajów nie ma ze sobą nic wspólnego. To, że zjednoczyła je Brazylia, to cyniczna gra. Brazylijczycy sami mają ochotę na eksport żywności do Unii, a używają najbiedniejszych do forsowania argumentu o otwarciu rynków - mówi "Gazecie" anonimowo jeden z unijnych dyplomatów.
Co wywiozą z Hongkongu?
W piątek w nocy poróżnione strony ponownie usiadły do rozmów. Dotychczas - przez cztery dni szczytu - nic nie ustaliły. W sobotę ma powstać tekst ramowego porozumienia, który na zakończenie konferencji mają przyjąć kraje członkowskie WTO. Jeżeli nie powstanie albo kraje nie przyjmą go, szczyt zakończy się fiaskiem.
To oznaczałoby kryzys wielostronnego systemu negocjacji ustępstw handlowych. UE i USA mogłyby się pożegnać z marzeniami o otwarciu rynków usług, biedni - o dostępie do rynków bogatych.
- Tej nocy siadamy do stołu, gdzie walka nie idzie o żadne alianse - mówi unijny dyplomata zaangażowany w negocjacje. - Idzie o pieniądze, które są na innych rynkach. Dlatego skończyła się gra w pokera, a zacznie walenie przeciwników na odlew każdą metodą. Przede wszystkim używając do tego krajów najbiedniejszych, które dały się wciągnąć w brudną grę. One stracą najwięcej, gdy porozumienia nie będzie.
Obrady będą trwały jeszcze w sobotę i w niedzielę. Ostatnia szansa na kompromis: niedziela po południu. |
|